+48 506 376 439 biuro@marka-24.pl

Czy rząd chce nam zaserwować nową opcję rozliczeń? Chodzi o kasowy PIT. Stowarzyszenie Księgowych w Polsce mówi wprost – jeśli zdecydujesz się na tę opcję, możesz zapłacić sporo za usługi księgowe.

Kasowy PIT to jeden z pomysłów Koalicji Obywatelskiej, który znalazł się na ich liście „100 konkretów na 100 dni rządu”. W skrócie chodzi o to, że będziesz mógł zapłacić podatek dochodowy dopiero wtedy, gdy dostaniesz kasę za fakturę. Jeżeli Ci to pasuje, po prostu zgłoś to naczelnikowi urzędu skarbowego.

Zasady są proste. Jeśli wybierzesz kasowy PIT, zapłacisz podatek dochodowy od osób fizycznych dopiero jak faktycznie dostaniesz hajs za sprzedany towar albo wykonaną usługę. Dodatkowo, koszty uzyskania przychodów będziesz mógł odliczyć dopiero po zapłaceniu za otrzymany towar lub usługę. Ale uwaga! Tę opcję mogą wybrać tylko ci przedsiębiorcy, którzy działają na własną rękę, a ich przychody z poprzedniego roku podatkowego nie przekroczyły 250 tys. euro (przeliczone na złote według średniego kursu euro ogłaszanego przez NBP na pierwszy dzień roboczy października roku poprzedzającego rok podatkowy). No i ci, którzy dopiero zaczynają prowadzić działalność gospodarczą.

Stowarzyszenie Księgowych w Polsce ostrzega, że jeżeli zdecydujesz się na tę formę rozliczeń, możesz zapłacić za to niemałe pieniądze. I w efekcie może się okazać, że to się po prostu nie opłaca.

Zmiana na metodę kasową oznacza też zmiany w naliczaniu kosztów. Jeżeli wybierzesz tę metodę w rozliczeniach PIT, musisz zastosować ten sam sposób przy odliczaniu kosztów. Czyli, możesz uwzględnić tylko te faktury, które już opłaciłeś. Obecnie jest tak, że możesz wliczyć w koszty także faktury, które jeszcze nie są opłacone.

Rząd szykuje też zmiany w opłacaniu składki zdrowotnej, której wysokość jest powiązana z osiąganymi przychodami. Kasowy PIT oznacza też kasową składkę zdrowotną. Więc jeśli nie masz przychodu, bo kontrahent nie zapłacił, składka będzie odłożona w czasie. Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy InFaktu, uważa że wprowadzając takie rozwiązanie z tak wieloma „haczykami”, ustawodawca jeszcze bardziej skomplikuje obecny system podatkowy. Juszczyk twierdzi, że jeśli rząd chce zadbać o przedsiębiorców i ich płynność finansową, powinien dopracować już istniejące rozwiązanie, to jest ulgę na złe długi.